Zamknij

Co słychać u... księdza Mieczysława Polaka?

08:59, 17.02.2018 S.T
Skomentuj

W naszym cyklu staramy się docierać do ludzi dawniej związanych z Gniewkowem, a dziś żyjących dalej lub bliżej od naszej gminy. Porozmawiamy też z osobami, które wciąż są naszymi sąsiadami, lecz nie pełnią już funkcji publicznych.

Dziś zapraszamy na kilka słów od księdza Mieczysława Polaka.

 

Skąd znają księdza gniewkowianie?

Nie urodziłem się w Gniewkowie, ani nie mieszkałem. W Gniewkowie chodziłem do szkoły i do kościoła, bo tam była moja parafia i od IV klasy SP moja szkoła. Gniewkowianki i gniewkowianie mogą mnie pamiętać ze szkoły, bądź z kościoła. I jeszcze z pieszych pielgrzymek na Jasną Górę. Ładnych parę lat wędrowaliśmy wspólnie.

Gdzie ksiądz obecnie mieszka i czym się zajmuje?

Mieszkam w Wielkopolsce, w podpoznańskim Luboniu. Jestem profesorem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracuję na Wydziale Teologicznym, gdzie jestem też prodziekanem ds. studenckich. Duszpastersko związany jestem z parafią św. Maksymiliana w Luboniu.

Ulubione miejsce w Gniewkowie?

Wiele miejsc nie dlatego się lubi, że są piękne, ale dlatego, że wiążą się z ludźmi, z którymi coś się w nich przeżyło. Kiedy przejeżdżam z kimś przez Gniewkowo pokazuję z reguły gniewkowską farę i gniewkowską jedynkę. Tu – mówię wskazując na kościół – przyjąłem chrzest, szedłem do I Komunii, byłem bierzmowany i odprawiłem pierwszą mszę św. A szkoła miała też swój urok. Kiedyś – jak jest teraz, nie wiem – każda klasa była inna, każda na swój sposób ciekawa i tajemnicza.   

Najmilsze wspomnienie związane z Gniewkowem?

Może nie tyle z Gniewkowem, co z gniewkowiankami i gniewkowianami, z którymi jeździliśmy pociągiem do i z Torunia: jedni do szkoły, inni do pracy. Dosiadałem się do tej ekipy w Suchatówce. Niektórzy mieli w pociągu swoje miejsca: karciarze na korytarzu (broń Boże, by ktoś w tym miejscu stanął), mierząca nas srogim wzrokiem pani z Inowrocławia przy oknie, a reszta to tu, to tam. Taki „wesoły autobus”, czyli pociąg. Mile to wspominam.

Czego z Gniewkowa najbardziej księdzu dziś brakuje?

Bardzo ceniłem dwóch gniewkowskich proboszczów: ks. Stanisława Kujawę i ks. Włodzimierza Rabczewskiego. Przyjeżdżając do Gniewkowa jako kleryk, czy później jako ksiądz lubiłem ich odwiedzić, porozmawiać, posłuchać. Mieli niezwykłą mądrość życiową i zawsze dobre słowo, nie mówiąc też i o dobrej kawie. Dziś pozostaje tylko pomodlić się przy ich mogiłach. A z czasów trochę wcześniejszych, to jako dziecko bardzo lubiłem gniewkowskie rurki z kremem. Takich już później nie spotkałem – albo mi się smak zmienił?

Jak ocenia ksiądz czas spędzony w Gniewkowie?

Kiedy patrzy się z perspektywy lat na młodość – a ten okres życia był u mnie najbardziej związany z Gniewkowem – na znaczeniu zyskują chwile dobre, miłe wspomnienia, a zamazuje się to, co niewątpliwie było też i trudne. Jedno i drugie do życia należy. Niemniej – akademicko oceniając ten czas – średnia z kolokwium i egzaminu: bardzo dobry.

Czy chętnie wróciłby ksiądz do Gniewkowa? Jeśli tak, to w jakiej roli?

Myślę, że swoją rolę w Gniewkowie już raczej odegrałem, jeśli takową miałem w ogóle do odegrania. Więc na razie powrotu nie planuję, a o tym co będzie na emeryturze – nie myślę. W życiu jednak niczego wykluczyć nie można. Tymczasem od czasu do czasu powracam: jadąc do Rodziców spojrzę na miasto, z rzadka zatrzymam się, by zobaczyć, co w nim nowego, a niekiedy i kogoś ze znajomych spotkam i kilka zdań zamienię.

Redaktorom portalu dziękuję, że mnie odnaleźli i na te moje wspominki trochę miejsca przeznaczyli.

--------------------

O kim chcieliby Państwo przeczytać w kolejnych odcinkach? Piszcie w komentarzach lub na [email protected].

[ZT]979[/ZT]

[ZT]954[/ZT]

(S.T)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%